Rosja to żywioł, stan umysłu i ducha, potęga pełna słabości, przekleństwo historyczne i szaleństwo w jednym. Ten kraj to ocean patologii, humoru, nieszczęścia, miłości i brudu, których żadne środki wyrazu nie opiszą w pełni. A jednak Rosja silnie uzależnia. Po prostu jest jak narkotyk. Chcąc ją poznać w całości, w pewnym sensie zdobyć i okiełznać, z góry jesteśmy skazani na porażkę. Ciężko jest oswoić chociaż ułamek, jakąś niewielką część tej potęgi. W książce Spokojnie. To tylko Rosja Autor pokazuje Rosję tak jak ją widzi współczesne pokolenie Polaków. Spogląda na nią oczyma chłopaka, który zna historię, ale nie jest nią osobiście obciążony. Potrafi być w stosunku do Rosji bezlitośnie krytyczny, ale też jest nią zafascynowany.
Jestem w Rosji, w prowincjonalnym miasteczku, zamieszkałym przez naród, którego języka zupełnie nie rozumiem. Nie mam akumulatora, ani za dużo pieniędzy, a papierosy się kończą. I rodzi się pytanie: Dlaczego? Po co to wszystko? Co ja tutaj robię? Mógłbym, jak moi rówieśnicy, normalni ludzie, pojechać np. do Hiszpanii, czy Turcji i w słońcu raczyć się jakimś lekkim drinkiem? Mógłbym. A zamiast tego siedzę w niedziałającym samochodzie i dłońmi brudnymi od smaru i sosu z szaszłyka odpalam jednego z ostatnich papierosów. To chyba po prostu nazywa się pmiłość. A kocha się, jak mówią, nie za zalety a pomimo wad. I to wyjaśnienie kończy moje rozważania. Kończy się też papieros i czas oczekiwania na akumulator. Idę go odebrać.